Obóz Pracy w Wojciechowie (1945-1946)
Po zakończeniu wojny zorganizowano w Polsce wiele obozów, w których przetrzymywano różne grupy ludności. Jeden z nich zorganizowany
został w Wojciechowie, koło Olesna. Był zresztą jedynym powojennym obozem funkcjonującym w powiecie oleskim. Zachowane źródła archiwalne (polskie i niemieckie) oraz relacje
świadków (w tym także jeszcze żyjących) pozwalają zrekonstruować i przekazać najważniejsze fakty z jego krótkiej historii.
Obóz założony został w maju 1945 r. przez Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP) w Oleśnie i przez niego
administrowany. Zlokalizowano go - w uzgodnieniu z Urzędem Ziemskim - w poniemieckim majątku w Wojciechowie. Stan liczebny osadzonych ulegał zmianom. Latem 1945 r. przebywało w nim około 900
osób, w tym około 200 dzieci. Od jesieni liczba osadzonych zaczęła się zmniejszać i wynosiła na początku września 637 osób (w tym 210 mężczyzn, 301 kobiet i 126
dzieci), a w końcu października tegoż roku już tylko 384 osoby. W obozie przetrzymywano różne grupy ludzi, często całe rodziny. Były wśród nich osoby narodowości
niemieckiej zakwalifikowane do wysiedlenia, podejrzani o przynależność do NSDAP i innych organizacji prohitlerowskich, członkowie tychże organizacji oraz ich rodziny. Jest ciekawe, że
do obozu zabierano też inwentarz żywy należący do tych osób oraz inne cenniejsze rzeczy. Źródła niemieckie podają, że przebywała w nim także grupa jeńców
niemieckich. Część osób trafiła do niego po uprzednich przesłuchaniach przez milicję i urząd bezpieczeństwa w Gorzowie i Oleśnie. Brak jednak informacji o tym, czy
trafiały do niego osoby z więzienia w Oleśnie. W okresie od maja do listopada 1945 r. skierowano też do niego około 300 osób, które przed wejściem Armii Czerwonej ewakuowały
się, a teraz powracały do swoich gospodarstw i mieszkań. Część z nich zweryfikowano i zwolniono, część z powrotem wysiedlono do Niemiec. Według relacji
nieżyjących już świadków PUBP w Oleśnie sporządzał listy osób z okolicznych wiosek, które miały być w nim osadzone. Cześć z nich uniknęła tego w
wyniku ostrzeżenia przez niektórych sołtysów (m. in. ówczesnego sołtysa Biskupic).
Przetrzymywani w obozie mieszkali w poniemieckich barakach, w których w czasie wojny przebywali jeńcy
brytyjscy z komanda pracy, oraz w świetlicy majątku. Spali na podłodze wyścielonej słomą. Zatrudnieni byli przy pracach polowych i w pobliskiej roszarni. Pracowano przeważnie od
godziny 6 rano do 19, z przerwą na obiad między 12 a 14.
Obóz był ogrodzony drutem kolczastym a w części płotem z desek oraz pilnowany przez 7 wartowników. Przeważa opinia,
że komendanci obozu, Szymanek, a następnie Bronisław Jaworski, traktowali ludzi na ogół dobrze. Szczególnie ten pierwszy, który zabronił bicia uwięzionych. Również
większość strażników zachowywała się przyzwoicie, nie znęcała się nad osadzonymi, tylko „niekiedy strzelała w powietrze dla postrachu". Świadkowie
przyznają, że komendanci i wartownicy energicznie przeciwstawiali się próbom wejścia do obozu żołnierzy sowieckich z jednostki stacjonującej w pobliżu. Należy jednak
stwierdzić, że byli i pojedynczy świadkowie, którzy uważali, że regulamin był „bardzo ostry". Przeczą jednak temu sprawdzone informacje, że niektórzy osadzeni mieli
możliwości wyjścia poza obóz (w tym przede wszystkim dla zdobycia żywności), a nawet to, że pewna grupa osób uzyskała zgodę na krótki wyjazd z niego.
Oficjalne raporty
władz oraz świadkowie mówią o tym, że wyżywienie było słabe, ale według opinii większości osadzonych „można było jakoś wyżyć". Raporty
mówią też o złym stanie zdrowia przetrzymywanych osób. Starosta powiatowy w Oleśnie w piśmie skierowanym do wojewody śląskiego 24 października 1945 r. pisał m.in.:
„Obecny stan przebywających w obozie wynosi 384 osoby, w tym duża liczba kobiet i dzieci, których stan zdrowotny pozostawia dużo do życzenia, gdyż panują wśród nich różnego
rodzaju choroby, między innymi i weneryczne". Oficjalne sprawozdania, jak również świadkowie nie wspominają jednakże o żadnych śmiertelnych przypadkach w obozie.
Jesienią 1945 r. obóz stal się przedmiotem sporu między PUBP a starostą powiatowym oleskim. 3 września kierownik PUBP wystosował do starosty pismo, w którym prosi o uregulowanie sprawy
obozu i przeniesienie go do baraków w Oleśnie, jak również o zapewnienie dla niego wyżywienia, gdyż on sam nie posiada żadnych zapasów, ani środków pieniężnych dla zakupu
żywności. W piśmie podkreśla też, iż „sprawa jest nagląca, gdyż nie wolno nam ludzi głodzić, bo możemy ich doprowadzić do stanu rozpaczy, który ich pchnie
do podjęcia nierozważnych kroków". Zagroził też, że jeśli starostwo nie załatwi pozytywnie tych spraw, to zmuszony zostanie do rozwiązania obozu. Widocznie groźba ta
poskutkowała, gdyż już 7 września powołana przez starostę komisja (w składzie wicestarosta Jan Bogacz, inż. Dyrdoń i Jan Świątek) przeprowadziła wizję
lokalną na terenie dawnego obozu pracy w Oleśnie, dokąd miał być przeniesiony obóz z Wojciechowa. Z zachowanego protokołu wynika, że komisja oceniła stan faktyczny
zabudowań i otoczenia oraz zaproponowała przeprowadzenie szeregu prac, których celem było przygotowanie 15 baraków dla osób przeniesionych z Wojciechowa. Niektóre prace miały być wykonane
przez samych osadzonych już po zasiedleniu baraków. Już 10 września 1945 r. starosta powiatowy oleski Ludwik Affa, powiadomił Wydział Więziennictwa i Obozów WUBP w Katowicach oraz PUBP
w Oleśnie, że przystąpił do koniecznych prac remontowych, które po wykonaniu pozwolą mu przenieść obóz z Wojciechowa do Olesna. Prace te widocznie nie zostały wykonane, co
spowodowało, że obóz nie został przeniesiony. Świadczy o tym pismo starosty powiatowego oleskiego z 24 października 1945 r., które skierowane zostało do wojewody śląskiego
gen. Aleksandra Zawadzkiego. Skarży się w nim, że PUBP w Oleśnie - powołując się na polecenie swoich władz nadrzędnych - zamierza zlikwidować obóz pracy w
Wojciechowie, a przebywających tam „obozowiczów" przekazać do dyspozycji tutejszego Starostwa, które ma się też zająć jego organizacją, jak i wyżywieniem osądzonych.
Tymczasem - pisze starosta - wyznaczone na nowy obóz baraki w Oleśnie, które były w czasie wojny w dyspozycji niemieckiego urzędu pracy i zasiedlone przez polskich robotników przymusowych kierowanych
na prace w głąb Rzeszy, wymagają przeprowadzenia szeregu prac remontowych i dezynfekcji. Starostwo jednak na wykonanie tych prac, a na utrzymanie osadzonych, nie posiada żadnych środków
finansowych. Nie posiada też żadnej straży porządkowej, która pilnowałaby tego obozu. Starosta prosi o zajęcie stanowiska w sprawie przeniesienia obozu, gdyż PUBP w Oleśnie
grozi w przypadku nie przejęcia obozu przez starostwo -„rozpuszczeniem" osób przetrzymywanych w obozie w Wojciechowie, a tym samym przerzuci na starostwo odpowiedzialność za bezpieczeństwo w
powiecie. Przy tej okazji starosta informował także o tym, że rodzinom zwalnianym z obozu nie zwraca się inwentarza żywego, odstawionego do majątku w Wojciechowie przy wysiedlaniu tych
rodzin, ani nie przekazano go do dyspozycji PUR. Inwentarz ten nadal pozostaje do dyspozycji PUBP w Oleśnie.
Niestety, w archiwach nie udało się znaleźć informacji o tym, czy obóz
został przeniesiony z Wojciechowa do Olesna. Najprawdopodobniej jednak do tego nie doszło, co potwierdzają relacje świadków oraz niektóre dokumenty. Według nich, obóz w Wojciechowie
zlikwidowano najpóźniej latem 1946 r.
EDMUND NOWAK (Oleska Gazeta Powiatowa 4/1999) Autor jest doktorem nauk historycznych, pracownikiem naukowym, radnym Gminy Radłów.
|